środa, 30 listopada 2011

dalsze zwiedzanie Petersburga

Polując na dobrą pogodę łazimy po mieście, gdy jest zła, siedzimy w muzeach...

Spas-na-Krowi

Kazański Sobór


muzeum Anny Achmatowej

muzeum Anny Achmatowej


most Aniczkow

jedna z figur na moście Aniczkow


jedyny w mieście pomnik Katarzyny II

holenderski styl

most pocałunków

Teatr Maryjski

sobór św. Mikołaja

chiński domek- miejsce spotkań pijaczków

główny gmach Rosyjskiego Muzeum

prace Kazimierza Malewicza

niedziela, 27 listopada 2011

przeczytajcie wywiad, obejrzyjcie zdjęcia

"Podszedłem i przedstawiłem się. A ten człowiek mówi mi, że kupuje helikopter, bo właśnie kupił kołchoz i musi tam latać. "No i poza tym - mówi - statek już mam". A gdzie ma pan statek? - pytam. "A tu, na Moskwie" - mówi. Zapytałem, czy mógłbym go tam sfotografować. "Przyjeżdżaj!". To był mały oligarcha. Właściciel kilku przedsiębiorstw budowlanych w Moskwie, producent cementu."
Więcej... http://wyborcza.pl/1,75480,10702881,Sergey_Maximishin__Lubie_Sasze_ze_zlotymi_zebami.html#ixzz1ex2aZzY3
 

środa, 16 listopada 2011

Bajkał

Jadę w styczniu nad Bajkał. Irkuck, Ułan-Ude czekają. I podróż koleją transsyberyjską! je je je

wtorek, 15 listopada 2011

spostrzeżenia uliczne

Dużo więcej osób pali papierosy, co powoduje, że czasem na ulicy muszę odskakiwać jak jakiś zając. Bo idą sobie ci petersbużanie, fajka w ręku i machają nią, jakby cała ulica była ich. Jeśli nie chcesz oberwać tym papierosem w twarz lub mieć dziurę w ubraniu, to musisz ustępować, uważać, odskakiwać. Najczęściej ma to miejsce niedaleko metro, gdzie jest największe natężenie ruchu. A już w samym metrze- tłumy, szczególnie ranem i w godzinach powrotu z pracy. Najgorsze są tak naprawdę starsze kobiety, które, pomimo tego że chcesz je przepuścić, pchają się na ciebie, szturchają wszystkich po drodze, rozjeżdżają cię tymi swoimi wózkami. I wszystko i wszyscy im przeszkadzają. 
Za to na ulicy można bardzo dobrze zjeść. Bo często się mija sklepiki z "pirażkami", czyli bułeczkami nadziewanymi mięsem, kapustą, ziemniakami lub jak kto woli na słodko, które często podawane są na ciepło. I są naprawdę sycące.
Poza tym w autobusach i tramwajach nie ma kontrolerów. Ale nie myślcie sobie, że komuś się uda. Prawie w każdym jest pracownik miejskiego transportu, który pilnuje, żeby każda osoba, która wchodzi, kupiła u niego bilet, lub wylegitymowała się miesięcznym. Na tych liniach, gdzie zwykle nie ma takiej osoby, kierowcy też sobie nieźle radzą. Na przystankach otwierają środkowe i końcowe drzwi tylko wtedy, gdy wszyscy, którzy chcieli wyjść, przeszli przez przednie drzwi i albo opłacili przejazd albo się wylegitymowali.
Poza tym zwykły przechodzień często musi uważać na ulicy, bo nie zawsze zielone światło na przejściu znaczy, że się ma pierwszeństwo. Zero chodzenia z głową w chmurach.
Ale jak się to wszystko zapamięta i oswoi, to już nic nam nie grozi:)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Siberia Monamour

http://www.youtube.com/watch?v=AcscUgVbdyU

Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu. I szczerze go polecam. Jesienna Syberia szykująca się do zimy. Film zaczyna się łagodnie- od pięknych krajobrazów. 3 minuty potem nie jest tak wesoło. Może fabuły nie będę zdradzać. Tylko tak: bardzo dobry, głęboki, mocny, poruszający i ostry. Daleko od cywilizacji panują całkiem inne zasady życia. Pierwotne, zwierzęce, takie o których nikt z nas teraz nawet nie myśli. Przełamujesz wszystkie bariery, musisz zrobić naprawdę wszystko, żeby przetrwać. Polegasz na swoim instynkcie,który mówi ci, którego nieznajomego poczęstować wódką i posiłkiem, a do którego strzelać ze strzelby bez namysłu. Nie wyobrażam sobie być szczególnie kobietą w tej przestrzeni. Nie masz męża- może cię mieć każdy, komu się uda wedrzeć do twojego domu. Ale też, jak się na koniec okazuje, jak to w życiu- nie ma czerni i bieli. Jest tylko szarość. I ten, co zgwałcił własną kuzynkę, uratuje dwie inne osoby. Jaką miarą w takim przypadku należy mierzyć?

sobota, 12 listopada 2011

fuck you russian post

Wczoraj przyszło awizo przesyłki z Polski, która szła do Rosji 1,5 miesiąca. Myślicie, że nic nie jest w stanie przebić polskiej poczty??? I tu się pomylicie. Bo po pierwsze, jak przyszłam to trafiłam w sam środek przerwy obiadowej, bo oczywiście wszyscy pracownicy muszą mieć tutaj w tym samym momencie możliwość zjedzenia razem. A potem to już jazda po bandzie. Według pani z okienka, ona nie może mi wydać paczki, bo nie mam przy sobie paszportu zagranicznego, a w paczce są cenne rzeczy. Na nic zdało się moje miłe przekonywanie, że po pierwsze, paszportu nie mam, bo według prawa, zabrali mi paszport na miesiąc, żeby zrobić mi wielokrotną wizę. Nie przekonało jej to, że przedstawiłam jej: swój dowód, legitymację studencką, zaświadczenie, że paszport mi zabrali, ksero paszportu, ani to że powiedziałam jej co jest w paczce i że tam nie ma nic szczególnie cennego, a paszport będę miała dopiero za dwa tygodnie. Miła rozmowa z panią kierowniczką też nie pomogła. Kłótnia z obiema z nich też nie. Zostałam odprawiona z kwitkiem.
Tak więc oficjalnie życzę tym paniom, żeby kiedyś, gdy będą za granicą, spotkały się z takim samym zachowaniem. Z całego serca im tego życzę!

środa, 9 listopada 2011

Ermitaż


To sześć budynków rozmieszczonych nad brzegami Newy. Najsłynniejszy z nich to Pałac Zimowy, trzypiętrowy budynek na planie prostokąta, składający się z ponad 1000 pomieszczeń. Jest tu zgromadzona jedna z największych kolekcji na świecie- ok. 3 miliony dzieł sztuki. Natomiast wystawia się jedynie ok. 5% z nich w 365 salach. Przechodząc przez każdą z nich, pokonuje się 11 km. Jeśli ktoś chciałby choć przez chwilę popatrzeć na każdy z bliska 3 mln eksponatów, zajęłoby to 9 lat. W kolekcji jest m.in. 26 obrazów Rembrandta, 40 Rubensa, 31 Picassa, 37 Matissa, 8 Moneta.
Muzeum jest drogie. Dla obcokrajowców koszt wstępu to 400 rubli, jednak dla wszyscy studenci i uczniowie wchodzą za darmo! Oczywiście, tutaj też, jak w każdym innym rosyjskim muzeum, obywatele mają taniej, czyli płacą 100 rubliJ Jeśli ktoś mówi dobrze po rosyjsku, niech próbuje, może uda się zwieść panią w okienku kasowym. Każdy przy wchodzie otrzymuje mapkę ze schematem każdego piętra, ale i tak jest 99% że się zgubimy. Wtedy na szczęście drogę pokażą pracownicy, pilnujący każdej Sali. Spotkać też można w niektórych salach konsultantów, którzy odpowiedzą na wszystkie pytania. Poza tym nie warto opłacać możliwości robienia zdjęć- wszyscy robią i nikt na to nie zwraca uwagi, jedynie trzeba wyłączyć flesz;p

Widok ze Schodów Jordańskich

Galeria 1812 roku- bohaterowie wojny z Napoleonem





widok z okien Ermitażu na plac Pałacowy

Matisse

Picasso

Picasso

Kandinsky


wtorek, 8 listopada 2011

Szalony tydzień


Zaczęło się od poniedziałku. Miał być film, skończyło się na plotach przy amaretto. 
We wtorek po zwiedzaniu domu Anny Achmatowej, mieliśmy iść do baru oglądać football. Do baru dotarliśmy, ale wybraliśmy salę, gdzie jakiś zespół miał koncert. Dołączył do nas Marek, Polak, który w wieku dwóch lat wyjechał do Niemiec. Jego polski nie jest idealny, lepiej mówi po niemiecku, ale i tak szacun, biorąc pod uwagę, że jako Ślązak, w domu nie mówił po polsku, tylko po śląsku. O północy, stwierdziliśmy, że lepiej wrócić jeszcze metrem na Waśkę (Wasiliewskij Ostrow- wyspa na której mieszkamy), zanim podniosą wszystkie mosty i nie będzie jak wrócić do domu przed 5 rano. Po drodze do Helsinki Bar, weszliśmy do sklepu po piwo i szampana. W Rosji po 23:00, według prawa, możemy kupić tylko piwo. Jednak oczywiście bez problemu dostaliśmy też szampana. A w pubie przekonaliśmy kelnerów, żeby jeszcze przez godzinę nie zamykali i tak wyszliśmy dopiero o 3:00 i ruszyliśmy do akademika. 
Środowy wieczór upłynął mi w towarzystwie tajlandzkich znajomych, tym razem nie z tajską kuchnią, ale chińską. I to były najlepsze chińskie dania, jakie jadłam. Niebo w gębie, dobrze znać takie miejsce:) Co prawda, w środę mieliśmy iść na hokej, ale nikomu się nie chciało…
W czwartek, miał być poniedziałkowy Hangover 2, jednak film włączyliśmy dopiero o 2:00 w nocy, po plotach przy szampanie i tak naprawdę to nie był Hangover 2, tylko The Notebook:D 
A piątek- rosyjskie party. Zaprosiliśmy znajomych, a naszym celem był Mishka Bar. W akademiku możemy mieć gości do 11:00. Jeden z chłopaków (chyba tak mu się u nas dobrze siedziało), postanowił przekupić kobiety pilnujące wejścia, żeby mogli zostać. Nie skusiły się na 100 dolarów, które im proponował. Musieliśmy już wychodzić. I czym pojechaliśmy do klubu- Lexusem. Na tylnym siedzeniu zmieściło się … 7 osób. Chyba nas było za dużo, bo nas do Mishki nie wpuścili, ale chłopaki zaproponowali inny club. Jenny, jeszcze w akademiku, włożyła mi do torebki babeczkę i ochrona na wejściu mi ją skonfiskowała. Moją babeczkę! Przewagę ilościową kobiet nad facetami widać od razu. Niestety. I wygląda to blee. Każdy facet, oczywiście, szczególnie ten który ma kasę, ale z braku laku, w ostateczności każdy, ma wzięcie. Dziewczyny są bardziej rozebrane niż ubrane. Nawet te najładniejsze, które u nas by miały wzięcie i same na pewno nie latały by za facetami, łapią co popadnie. Wychodzi na to, że jest to raj dla facetów, tylko są też tego skutki. Zero szacunku, zero partnerstwa, usługiwanie na porządku dziennym. Nawet mój kolega z Niemiec stwierdził, że akurat jeśli chodzi o rosyjski, to on nigdy nie chciałby mówić idealnie, bez akcentu. Bo akcent go wyróżnia od samego początku i powoduje to że ma jeszcze większe wzięcie. A wracając do klubu, to chyba w każdym jest rura i obowiązkowo chociaż jedna striptizerka.
Na sobotę miałam bilety na Romeo i Julię- balet na lodzie. Nigdy więcej w życiu. Taka żenada, bez orkiestry, przedstawienie jak dla dzieci, w połowie jeszcze nie wiedziałam kto jest Romeem, a kto Julią. Nie polecam:D Po szybkim powrocie do domu, reszta dnia upłynęła pod znakiem Walta Disneya: Piękna i Bestia i 3 części Arielki. Oglądamy po rosyjsku, no bo przecież się wtedy czegoś uczymy:D
W niedzielę- Pawłowsk, kolejna carska rezydencja niedaleko Petersburga. Temperatura już minusowa, park ogromny, piękna rezydencja. Chyba warto tam będzie wrócić, żeby zobaczyć jak to wygląda zimą, w śniegu. A wieczorem film „Crazy Stupid Love”. Polecam!

poniedziałek, 7 listopada 2011

Mamo, Tato, pamiętacie...

jak byliśmy na "Aurorze"?


Dzisiejszej nocy obchodziliśmy rocznicę wybuchu rewolucji październikowej 1917 roku. Październikowej dlatego, że w tym czasie w Rosji obowiązywał jeszcze kalendarz juliański (data: noc z 24 na 25 października).
Artykuł z Dużego Formatu Gazety Wyborczej: http://wyborcza.pl/1,86176,1209580.html