wtorek, 15 listopada 2011

spostrzeżenia uliczne

Dużo więcej osób pali papierosy, co powoduje, że czasem na ulicy muszę odskakiwać jak jakiś zając. Bo idą sobie ci petersbużanie, fajka w ręku i machają nią, jakby cała ulica była ich. Jeśli nie chcesz oberwać tym papierosem w twarz lub mieć dziurę w ubraniu, to musisz ustępować, uważać, odskakiwać. Najczęściej ma to miejsce niedaleko metro, gdzie jest największe natężenie ruchu. A już w samym metrze- tłumy, szczególnie ranem i w godzinach powrotu z pracy. Najgorsze są tak naprawdę starsze kobiety, które, pomimo tego że chcesz je przepuścić, pchają się na ciebie, szturchają wszystkich po drodze, rozjeżdżają cię tymi swoimi wózkami. I wszystko i wszyscy im przeszkadzają. 
Za to na ulicy można bardzo dobrze zjeść. Bo często się mija sklepiki z "pirażkami", czyli bułeczkami nadziewanymi mięsem, kapustą, ziemniakami lub jak kto woli na słodko, które często podawane są na ciepło. I są naprawdę sycące.
Poza tym w autobusach i tramwajach nie ma kontrolerów. Ale nie myślcie sobie, że komuś się uda. Prawie w każdym jest pracownik miejskiego transportu, który pilnuje, żeby każda osoba, która wchodzi, kupiła u niego bilet, lub wylegitymowała się miesięcznym. Na tych liniach, gdzie zwykle nie ma takiej osoby, kierowcy też sobie nieźle radzą. Na przystankach otwierają środkowe i końcowe drzwi tylko wtedy, gdy wszyscy, którzy chcieli wyjść, przeszli przez przednie drzwi i albo opłacili przejazd albo się wylegitymowali.
Poza tym zwykły przechodzień często musi uważać na ulicy, bo nie zawsze zielone światło na przejściu znaczy, że się ma pierwszeństwo. Zero chodzenia z głową w chmurach.
Ale jak się to wszystko zapamięta i oswoi, to już nic nam nie grozi:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz