niedziela, 26 lutego 2012

Dzień 11

Dziś Listwianka. Co tu długo opisywać, miasteczko w stylu naszego Zakopanego. Pierwsze miejsce spotkania z Bajkałem jadąc od Irkucka i miejsce na weekendy dla wielu jego mieszkańców. Można spacerować, objadać się omulem, zobaczyć foki czy pojeździć na nartach. Jest też muzeum Bajkału- przed jego wejściem wisi tablica pamiątkowa dla Polaka, badacza jeziora.








Tak jak pisałam wcześniej, pomimo tego, że myślałyśmy, że widzimy się z Katerine ostatni raz w pociągu, w Listwiance spotykamy się z nią jeszcze raz:)

sobota, 25 lutego 2012

Dzień 10

Budzimy się w Port Bajkał, jest to miejscowość, gdzie z jeziora wypływa jedyna rzeka (wpływa 336) Angara, ujście nie zamarza, więc przez okrągły rok jest możliwość przepłynięcia promem na drugą stronę, do miejscowości Listwianka. Żegnamy się z Niemcami, którzy szykują się na wcześniejszy prom, a same po wyjściu wybieramy się najpierw obejrzeć wioskę, a potem nad Bajkał.


Jest pięknie dziko, mieszkańcy przemieszczają się trzykołowymi motorami, na szczycie wzniesienia mieści się maleńki, ogrodzony niebieskim płotem cmentarz.






Dzieci jeżdżą beztrosko na nartach biegówkach. Idziemy w stronę słońca, w stronę jeziora. I słyszymy je, jak trzeszczy, coś niesamowitego. W końcu dotarł tu odpowiedni mróź, który pozwala na zamarznięcie wody. Udaje nam się zrobić krótki spacer po lodzie, bo od brzegu jest już warstwa, która utrzymuje ciężar człowieka. Jakieś dwie osoby zapuszczają się dalej, ale my nie decydujemy się na to- lód jest dopiero od wczoraj.











Jako że mamy jeszcze czas, kierujemy się w stronę portu. I jak się okazuje, znów nie żegnaliśmy się naprawdę. Joe i Mathias czekają jeszcze na prom, więc razem idziemy do muzeum kolejki okołobajkalskiej, a potem siedzimy na ławeczce przed sklepem. I czas płynie tak spokojnie...
Wracamy do pensjonatu po plecaki, zachodzimy jeszcze do właścicielki- ubrana jest ona dzisiaj w polską koszulkę- podobno otrzymała ją od turystów. W drodze na prom spotykamy konie, puszczone luzem. Chyba nas polubiły, bo nie chcą nas zostawić.


Czekając na przeprawę, ucinamy sobie pogawędkę w sklepie, w którym pani do tej pory liczy na liczydłach, a jej klientka, która pływa na statku przeprowadzającym barki z węglem przez jezioro, zaprasza nas latem, daje swój numer telefonu i proponuje, że nas zabierze ze sobą.








Prom jest stary i malutki, po 10 minutach jesteśmy na drugiej stronie.
Czekamy na przystanku na autobus, żeby dojechać do miejsca gdzie nocujemy, ale nic nie jedzie. Próbujemy złapać autostop i zatrzymuje się jeden samochód, z ciemnymi szybami. W środku dwóch kolesi, wahamy się, bo niebezpiecznie, ale po chwili już siedzimy w środku. Kolejna chwila grozy, gdy mijamy skręt do naszej kwatery, ale okazuje się, że chcą nam pokazać tylko miasteczko. Potem odwożą nas na miejsce.
Właścicielka pokazała nam prawdziwą rosyjską gościnność i troskę. Wieczorem, wywołując u nas ogromne zaskoczenie, tych dwóch chłopaków dzwoni do niej na telefon i prosi nas. Proponują wyjście na piwo. Właścicielka przejmuje inicjatywę, uruchamia sieć kontaktów i dowiadujemy się, że lepiej nie ryzykować i nie wychodzić z nimi. Zostałyśmy w pensjonacie:)

piątek, 24 lutego 2012

Dzień 9

Przed nami wyczekiwana podróż kolejką okołobajkalską. Do wyboru mamy bilet na pociąg dla turystów za ok. 250zł lub podróż pociągiem z tubylcami za 5,50zł. Zgadnijcie, co wybrałyśmy? Każda z opcji podróżowania trwa ponad 6 godzin, a jedziemy tylko ok. 87km...!!! Spowodowane jest to tym, że po tej drodze pociąg może jechać najszybciej 20 km/h. Przed nami przepiękna krajobrazowo trasa skalistym brzegiem Bajkału przez 39 tuneli i 34 mosty. Rano robimy sobie jeszcze wycieczkę po miasteczku, potem pakujemy się do samochodu właścicieli  pensjonatu i muzeum, którzy podwożą nas na dworzec.


I tu, kolejne spotkanie z ciekawymi osobami, którzy tak naprawdę sprawiają, że ta cała wyprawa jest jeszcze lepsza. Tak więc, przypadkowo poznajemy się z dwojgiem Niemców: Mathias i Joe. Zagadujemy się i prawie spóźniamy się na nasz pociąg... więc o nich będzie zaraz;) Pociąg składa się jedynie z lokomotywy i jednego wagonu. Przed nim tłoczy się mnóstwo ludzi, ale zaskakująco mieścimy się wszyscy i wszyscy też wygodnie siedzimy. Na lokomotywę zostaje załadowana karuzela na plac zabaw przy przedszkolu w którejś z miejscowości po drodze. Pomimo tego, że będziemy jechać tak długo, nie ma możliwości otrzymania wrzątku z samowaru na herbatę...





Więc siedzimy przy żółtych misiach-żelkach i gadamy. Trochę ze sobą, trochę z podchmielonymi miejscowymi. Ich życie w tym miejscu kręci się wokół Bajkału i łowienia ryb. A niestety w tym roku zima nie jest zbyt mroźna, więc Święte Morze, jak też jest nazywane jezioro, nie zamarzło. Poza tym, ta kolejka jest ich jedyną możliwością transportu, bo do miejscowości, wioseczek położonych nad brzegiem Bajkału w tym miejscu, dochodzi tylko i wyłącznie ten pociąg. Robię również za tłumacza;)...bo...








Niemcy, których poznałyśmy nie znają w ogóle rosyjskiego, a Mathias nawet angielskiego, ale jak widać dla kolei transsyberyjskiej nie jest to problem. Nasi znajomi mają po 57 i 58 lat:) Joe jest dziennikarzem freelancerem, podróżuje i to opisuje, wydał już jedną swoją książkę. Gdy podsumował swoje ostatnie podróże, to wychodzi, że pół roku spędza w Berlinie (skąd pochodzi), a pół za granicą. Teraz kieruje się w stronę Władywostoku, a potem Chiny, Tajlandia, itd... Zresztą sam jego sposób życia w Niemczech jest bardzo ciekawy, bo mieszka w komunie. Ma swój pokój , łazienkę na kilka pokoi, wspólną dla wszystkich osób kuchnię. Jest jeden gościnny pokój, gdzie jak chcesz kogoś zaprosić, wpisujesz to na listę. Każdy , niezależnie od tego jakiej wielkości pokój zajmuje, płaci taką samą cenę. Natomiast Mathias jest burmistrzem w swoim małym mieście, oprócz tego, prowadzi muzeum kolejnictwa, na swoim podwórku ma stację kolejową oraz jest właścicielem mini hostelu- pokojami są duże walizki, gdzie nawet mieści się łazienka;) 






Miałyśmy zarezerwowaną kwaterę w Port Bajkał, gdzie ma ostatnią stację kolejka, znalazł się też tam wolny pokój dla naszych znajomych, a wieczór upłynął na rozmowach o podróżach, przy cieple rozpalonego kominka.

środa, 22 lutego 2012

Dzień 8

Kiedy wczoraj pożegnałyśmy się z Katerine (Niemka z Lubeki), nie spodziewałyśmy się, że spotkamy się tak szybko. A okazało się, że jedziemy dziś tym samym pociągiem... ba! nawet tym samym wagonem, co pozwoliło nam znaleźć odpowiednio dużo miejsca, żeby siąść razem. I rozmawiamy w rytm turkotania kół pociągu. I do nas dołączają coraz to nowe osoby, starsza pani robiąca na drutach, młoda dziewczyna wracająca po feriach na studia, czy para robiąca jakieś obliczenia w dokumentach na przeciw nas. Wszyscy raz po raz się odzywają, wtrącają swoje trzy grosze, wymieniamy ze sobą spostrzeżenia o Rosji i Europie... typowo rosyjska podróż pociągiem. Uwielbiam to!


Wyjechałyśmy z Ułan-Ude i kierujemy się w stronę Sliudanki. Katerine wraca już do Irkucka, a stamtąd po paru dniach do Niemiec. Jakie będzie nasze zaskoczenie za parę dni, gdy znów się spotkamy...
Sliudanka to miasteczko na brzegu Bajkału (ok. 18 tys. mieszkańców), które jest w tym regionie ważnym węzłem kolejowym oraz punktem turystycznym. A to z tego względu, że tu się zaczyna (albo kończy, w zależności gdzie się wsiądzie) kolejka okołobajkalska, o której jutro;)



Śpimy dziś w prywatnym muzeum minerałów, mamy swój cieplutki domek. Wysiadamy z pociągu, znamy adres, wita nas tłum osób próbujących coś nam sprzedać, ale nikt nie wie dokładnie jak powinnyśmy iść. Po konsultacjach społecznych odnajdujemy swoją kwaterę,


lans bez czapki:D
 zostawiamy plecaki i wyruszamy na pierwsze spotkanie z Bajkałem.




Spotykamy nad brzegiem dwóch facetów z Uzbekistanu- turystów, biznesmenów, a kto ich tam wie? Po krótkiej rozmowie, paru żartach pykamy wspólne fotografie i każdy idzie w swoim kierunku.



aniołek, orzełek- co kto woli, ale w moim wykonaniu

A w drodze powrotnej, po tym jak pani sprzątająca chodniki przegoniła nas miotłą, bo zadeptałyśmy jej tą część, z której zgarnęła śnieg, kupujemy wędzonego omula.

mój przyjaciel omul

i jego zmrożeni kumple
Do wieczornej kolacji, mówimy o nim "przyjaciel", a potem błyskawicznie go zjadamy, popijając to grzanym winem:)

pożegnalny całus

produkcja alkoholu

smutny koniec przyjaciela;(