piątek, 10 lutego 2012

To co zapomniałam dopisać w poprzednim poście...

... chyba mnie przyćmiło, może ze względu na godzinę. Chciałam się koniecznie podzielić jeszcze dwoma ciekawymi faktami. Razem z Franzi zakupiłyśmy na kolację puzy, sałatkę i szyszki, aby wydłubać z nich orzeszki. 
Sałatka leży w misce i można poprosić o porcję. Wtedy babuszka bierze mniejszą miseczkę, nabiera w nią sałatkę, po czym przerzuca ją do woreczka foliowego, zawiązuje i gotowe;)
Natomiast pół wagonu miało ubaw, widząc jak jemy orzechy. Nasz sąsiad pokazał nam, jak obrać szyszki, żeby dostać się do środka, co oczywiście zrobiliśmy. Ale potem, niewiele się zastanawiając zaczęłyśmy szybko wcinać. Wszyscy zaczęli się śmiać gdy się okazało, że jemy je z łupinkami. Należało je po prostu rozgryzać jak ziarna słonecznika. 
Podsumowanie naszych sąsiadów: to jak jedzenie mandarynek ze skórką;P

5 komentarzy:

  1. bardzo fajny blog ola :P czekam na kolejne wpisy jestem bardzo ciekawy waszej podrózy pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. widze ze mnie poznałaś ola ;p dawid j tarłów, wczesniej teraz w sumie wurzburg ;p prosze ruda;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie poznałam;) czekałam aż "milky way" sam się ujawni:p

      Usuń
    2. No i teraz jeszcze widzę zdjęcie:D

      Usuń