wtorek, 14 lutego 2012

Dzień 5

Jadąc pociągiem można zaopatrywać się w różne rzeczy nie tylko na stacjach kolejowych. Sami sprzedawcy przychodzą do wagonów ze swoimi towarami. Można kupić szale, czapki, skarpetki, zabawki,
dziecięcą biżuterię...

a za mną sąsiedzi z Argańska

tandetne ikony "3D" plus ramka...



czy rybę...podaną na gazecie;)...



Ta na zdjęciu to jest omul, jeden z bajkalskich specjałów, wędzona i przepyszna.
Ostatniego dnia naszej podróży, pożegnaliśmy przed Irkuckiem naszych sąsiadów: sympatyczną parę z Argańska i nic niemówiącego starszego pana, na którego miejsce wsiadła Buriatka wracająca od siostry z Irkucka do Ułan-Ude. 

na górze Siergiej

Tego dnia też po praz pierwszy zobaczyłam Bajkał!!! Na żywo, dopiero za kilka dni, bo kierujemy się początkowo do Ułan-Ude, ale już jest. Ogromny, prawie nie zamarznięty. Święte morze.




Dopiero też tego dnia poznałyśmy się z pewną kobietą z Ułan-Ude, która miała miejsce niedaleko nas. Ja się okazało, obserwowała nas od samego dworca jarosławskiego w Moskwie, bo usłyszała nas jak mówimy po rosyjsku z obcym akcentem. (Zresztą co jakiś czas w wagonie słychać "Polka", "Niemka") Okazało się, że to nauczycielka angielskiego i właśnie wraca z siostrą i jej córką z wakacji w Egipcie. Wczasy 8-dniowe, a podróż na samolot w Moskwie- 5 dni:).


Zainteresowała się też tym gdzie będziemy spać. Mamy nocleg przez Couchsurfing (Ania, pozdrawiam!), więc nie jest to w centrum, więc Swieta, zaproponowała, że nas podwiezie razem ze swoim synem, który po nią przyjeżdża. Z radością przystałyśmy na tę propozycję. I wyszło nam to na dobre, bo okazało się, że odnalezienie bloku naszego CS wcale nie było takie proste, a na ulicach zrobiło się ciemno.




Śpimy u dziewczyny z Polski, tak, tak, Polka, zimą, na Syberii, w Ułan-Ude! Mieszka ona razem z Niemką, Francuzem i Włoszką. Cała czwórka to wolontariusze, dwoje z nich pracuje w domu dziecka, a dwoje w młodzieżowym teatrze, ale przeważnie pomagają sobie nawzajem. Przyjechali na 10 miesięcy. Raczej nie znają rosyjskiego, dopiero zaczynają się uczyć. Jedną wielką próbą są też rozmowy z ich koordynatorką, która zna angielski w takim samym stopniu jak oni rosyjski. Ale udaje im się jakoś:)

A to moja mina, jak zobaczyłam prognozę pogody na następny dzień: -30 stopni mrozu...


6 komentarzy:

  1. Siadłem i przeczytałem. Zazdroszczę. A w Ożarowie 'Wielka Smuta'... Czas wracać do Krakowa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozdrawiam Ożarów. Ja już siedzę w Krakowie i tęsknię za moją Rosją...

    OdpowiedzUsuń
  4. Być w Krakowie i tęsknić za Rosją - Ola, Ty to zakręcona jesteś ;-)

    Pisz więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Michewka, właśnie zaczynam nadrabiać zaległości... sesja... ale zakończona z sukcesem!

      Usuń
  5. fajnie to wszystko opisałaś jak bym tam był. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń